International Clinic of Rehabilitation in Truskavets

W niedzielę 10 kwietnia 2011 wyjeżdżamy na Ukrainę do upragnionej kliniki w Truskavcu. Podróż jest fatalna, aczkolwiek bardziej dla nas niż dla Tomka ;/// Jedziemy 8 godzin, z czego większość czasu na sygnale. Czujemy się jak w pudełku od zapałek, rzuca nami w każda stronę, jest duszno i głośno. Wszystko pogarsza fakt ze jesteśmy w górach, jedziemy wąskimi krętymi drogami i nie dobrze mi na samą myśl o tej podróży. Ukraińskie drogi są stokroć gorsze niż nasze - więcej tam dziur niż jakiejkolwiek "gładkości". No ale udaje się dojechać.

Pierwszy rzut oka na klinikę i zapominamy o niedogodnościach podróży. Przepych niesamowity, czasami aż do przesady ;). Dostajemy bardzo ładny duży pokój z łazienką, lodówką, telewizorem i innymi wygodami. Klinika ma 2 kawiarnie, salę zabaw dla dzieci. Trzy razy dziennie szwedzki stół więc nie musimy się martwić o gotowanie i przygotowanie posiłków dla siebie i Tomka.





Niedziele spędzamy na zwiedzaniu kliniki i aklimatyzowaniu się. Poniedziałek jest tutaj takim dniem "na rozruch" i zapoznanie się lekarzy i rehabilitantów z pacjentem. Spędzamy go głównie na badaniach, pomiarach itd. Właściwa rehabilitacja zaczyna się we wtorek. Tomek ma godzinny masaż, przed którym stawy są ogrzewane woskiem. W trakcie masażu przychodzi lekarz prowadzący Tomka, który wykonuje elektroakupunkturę oraz profesor, który wykonuje korekcję kręgosłupa. Tomek podczas masażu musi leżeć na brzuchu - prawdę mówiąc jest to pierwszy raz od wypadku, gdyż wszyscy się baliśmy go tak położyć ze względu na słaby stan zdrowia i PEG. Ale okazuje się, ze daje radę. W momencie kiedy przychodzi profesor to ja aż zamykam oczy i zatykam uszy, bo te "trzaski" w kręgosłupie i szyi są straszne. Później się do nich przyzwyczajam, zresztą są coraz mniejsze.

Po tych zajęciach Tomek ma trochę przerwy i jedziemy na masaż twarzy, a w zasadzie całej głowy. Jest on tez bardzo intensywny i trwa niedługo bo jakieś 15 minut. Tomek po nim wychodzi czerwony i najchętniej poszedłby spać.

Następnie Tomek ma rehabilitację manualną, która jest prowadzona energicznie i zmuszamy na niej Tomka do współpracy. Nie wychodzi to najlepiej, ale nie tracimy otuchy.

Wydawać by się mogło, ze zajęć jest mało, ale okazuje się, że są do tego stopnia intensywne iż Tomek już w czwartek jest słabszy, a w piątek dostaje gorączki i lekarze decydują, że kończymy terapię. Z jednej strony jesteśmy złe i zawiedzione, bo przecież ta klinika nie jest na osiedlu tylko trzeba prawie cały dzień poświęcić na dojazd, nie wspominając już o monstrualnych kosztach jakie wiąże ze sobą prywatny transport medyczny, ale z drugiej strony wiemy, że Tomek jest jeszcze słaby, a efekty terapii są widoczne już po paru dniach. Tomek jest luźniejszy i lepiej koncentruje wzrok, jest bardziej zainteresowany tym co go otacza. Dla nas to bardzo dużo.

Udaje nam się załatwić transport z Polski na niedzielę. 8 koszmarnych godzin jazdy i znowu jesteśmy w domu.

Strona internetowa International Clinic of Rehabilitation in Truskavets:
http://www.reha.lviv.ua/



Poprzednia strona Następna strona